środa, 18 lutego 2015

Jak myślę, jak czuję, tak jestem...

     "Spod zamkniętych powiek widać więcej, a jedynym problemem, jak sądzę, jest trudność w ogłoszeniu światu tego, co się widzi, bo skoro powieki zamknięto na zawsze, to i usta przemówić nie mają prawa, choćby nie wiem jak bardzo tego pragnęły..."
  

     Odczucia, które gromadzą się w sercu i myśli kłębiące się w głowie po odejściu kogoś bardzo bliskiego odrętwiają, wyłączają na jakiś czas, jakąś stąd-dotąd odległość i nie wiadomo nigdy, kiedy uda się powrócić do tak zwanej normalności, codzienności i bycia wśród innych zwyczajnością zwyczajną z radością w oczach i uśmiechem szczerym na ustach... 
     Niby nic się zmieniło, wszystko wokół funkcjonuje, ptaki nawet rankiem świergoczą zupełnie nieświadome tego, co się wydarzyło i wszystko odmieniło... Ile jeszcze takich odejść, pożegnań, rozstań, żeby uwierzyć sercem w tę prawdę najprawdziwszą, że Oni są przecież wciąż i nawet, gdy pamięć zgaśnie, Oni nadal trwać będą, a my zwyczajnie do Nich dołączymy... Jakie to proste... Skąd zatem ten uporczywy brak narastający wprost proporcjonalnie do świadomości, że już nie ma... możliwości, dźwięku, tonu głosu, śmiechu, spojrzenia, gestu, ruchu ręki odgarniającego włosy z czoła, stóp nieruchomych bądź niecierpliwych pod stołem, pianki z latte na włoskach nad górną wargą i języka ją stamtąd wstydliwie zabierającego... Ta cała wszystkość była i nagle niezapowiedzianie znikła i uparcie jej nie ma, choć czuję wciąż zapach, słyszę w słuchawce głos, widzę wsuwki podtrzymujące czerń włosów... A przecież nie ma... i nie ma... i nie ma... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz